O psie co uczył bociany latać :)

Urlop się skończył, wróciliśmy do domu. A z nami mnóstwo zdjęć, wspomnień i zabawnych historii z siedliska. Jedna z nich dotyczy naszych bocianich lokatorów i naszej suni Fidżi.
Jak wcześniej pisałam młodych bocianiątek jest czwórka. Kiedy przyjechaliśmy trzy w najlepsze latały nad łąką, czwarty siedział w gnieździe. I tak przez kolejne dwa dni.




Martwiliśmy się, czy bociek aby nie jest chory albo okaleczony. Jak on sobie da radę, skoro już niedługo rozpoczną się odloty? Trochę nas uspokajało to, że rodzice przynosili mu pokarm. Może musi się tylko wzmocnić? W końcu bociani rodzice doszli do wniosku, że trzeba bocianka zmotywować do próby lotu i wypchnęli go z gniada! Maluch przez chwilę balansował na dachu, ale w końcu zjechał po dachówkach w dół. I tu ku naszemu przerażeniu wkroczyła nasza sunia, z jazgotem biegnąc w kierunku intruza. Do tego, że  boćki z premedytacją naruszają przestrzeń powietrzną nad jej siedliskiem już zdążyła jako tako przywyknąć, ale żeby tak bezczelnie spadać z dachu na podwórko?


Nim zdążyliśmy ją złapać wystraszony bociek nabrał rozpędu, machnął kilka razy skrzydłami i podfrunął w stronę łąki. Do gniazda wrócił samodzielnie i wygląda na to, że już nie boi się latania.



Komentarze

  1. Miała racje sunia, bo przeciez na "jej niebo wlata" czekam na wiecej zdjęć z tego cudnego miejsca. Ja jadę w sobotę Dolne Łużyce poznawać!! witaj przygodo. I do Czacza po starocie po drodze się wybieram jakbym mało miała rupieci do odnawiania?! Szykuj farbę bo niebawem wracam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sunia niechcący zrobiła wiele dobrego. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty