Wiejski domek
Po co komu dom na wsi, skoro za te same pieniądze można przez parę lat co roku w inne miejsce na wypasione wakacje jeździć? Taką ruinę chcecie remontować? Nie raz już spotkałam się ze zdziwieniem znajomych, którym trudno zrozumieć jak można zamienić pełny wygód wypoczynek w ośrodku wczasowym lub hotelu na ciężką pracę przy doprowadzaniu do stanu użyteczności starego gospodarstwa. I w pewnym zakresie ich rozumiem. Też czasem lubię sobie poleniuchować i niech mnie ktoś obsługuje :)
Ale czy ja naprawdę muszę wybierać? Przecież posiadanie siedliska nie wyklucza wyjazdów w różne strony świata jeśli mnie ochota najdzie. Za to daje mi możliwość spontanicznego spakowania torby i wyskoczenia na weekend bez konieczności dokonywania rezerwacji, dopasowywania się do ustalonych z góry pór posiłków czy szukania opieki dla psa. Tu ja decyduję co i kiedy jem, co dziś robię i do której śpię. A pies może biegać i hasać po łące ile wlezie.
Siedlisko jest dla nas odskocznią od miejskiej rzeczywistości. Od wiecznego pośpiechu, natłoku informacji i obowiązków. Tu praca ma wymierny sens: jak zrobisz ławkę to masz na czym siedzieć, jak narąbiesz drewna masz czym palić itp. Nie oglądamy telewizji, oglądamy za to wschody i zachody słońca, tęczę po burzy, bociany spacerujące po polach i krowy sąsiada pasące się na naszej łące. "Przyroda TV" ma dla nas codziennie inny program.
A że pracy dużo? Trudno, przynajmniej nie będzie nudno. Dzięki temu nauczyliśmy się wielu rzeczy i poznaliśmy wielu ciekawych ludzi. Okazało się też, że sporo potrafimy zrobić sami. A każdy, nawet drobny sukces to ogromna satysfakcja!
Czy kiedyś zamieszkamy tu na stałe? Zobaczymy. Do takiej decyzji jeszcze długa droga. Na razie powoli doprowadzamy gospodarstwo do takiego stanu, w którym będzie możliwe użytkowanie go całorocznie.
Na zdjęciach w poście zgrabnie pozuje drewniany domek - prezent od Śmietankowego Domu. Chyba mu u nas na wsi dobrze :)
Ale czy ja naprawdę muszę wybierać? Przecież posiadanie siedliska nie wyklucza wyjazdów w różne strony świata jeśli mnie ochota najdzie. Za to daje mi możliwość spontanicznego spakowania torby i wyskoczenia na weekend bez konieczności dokonywania rezerwacji, dopasowywania się do ustalonych z góry pór posiłków czy szukania opieki dla psa. Tu ja decyduję co i kiedy jem, co dziś robię i do której śpię. A pies może biegać i hasać po łące ile wlezie.
Siedlisko jest dla nas odskocznią od miejskiej rzeczywistości. Od wiecznego pośpiechu, natłoku informacji i obowiązków. Tu praca ma wymierny sens: jak zrobisz ławkę to masz na czym siedzieć, jak narąbiesz drewna masz czym palić itp. Nie oglądamy telewizji, oglądamy za to wschody i zachody słońca, tęczę po burzy, bociany spacerujące po polach i krowy sąsiada pasące się na naszej łące. "Przyroda TV" ma dla nas codziennie inny program.
A że pracy dużo? Trudno, przynajmniej nie będzie nudno. Dzięki temu nauczyliśmy się wielu rzeczy i poznaliśmy wielu ciekawych ludzi. Okazało się też, że sporo potrafimy zrobić sami. A każdy, nawet drobny sukces to ogromna satysfakcja!
Czy kiedyś zamieszkamy tu na stałe? Zobaczymy. Do takiej decyzji jeszcze długa droga. Na razie powoli doprowadzamy gospodarstwo do takiego stanu, w którym będzie możliwe użytkowanie go całorocznie.
Na zdjęciach w poście zgrabnie pozuje drewniany domek - prezent od Śmietankowego Domu. Chyba mu u nas na wsi dobrze :)
Wygląda na to,że rozumiem Cię Agnieszko aż nadto :))
OdpowiedzUsuń