Podglądamy boćki
Hałasują, klekoczą i piszczą, ale i tak je lubimy! Nasze bocianiątka robią się coraz większe i co za tym idzie trzeba je non stop dokarmiać. Rodzice muszą się nieźle nalatać w tę i powrotem, aby gromadka miała zapełnione żołądki. Czasami dorosłe boćki wracają mokre i niemiłosiernie utytłane błotem. Siedzą potem na krawędzi dachu, dziobem poprawiają piórka i suszą się na słońcu. To jedne z niewielu momentów, kiedy pozwalają podejść bardzo blisko i choć wydają ostrzegawcze dźwięki nie próbują uciekać.
ale fajnie macie! Szczęśliwy dom z boćkami
OdpowiedzUsuńU nas boćki są w Oszczywilku domu rodzinnym mojego męża...
OdpowiedzUsuńCudny widok :) Do boćków mam jakiś taki szczególny sentyment. Kiedyś, jak skończę remont, zaproszę jakąś bocianią parę. Może im się spodoba? ;)
OdpowiedzUsuńI już poleciały sobie....
OdpowiedzUsuńTrafiłam tu przypadkiem i już po pierwszym, bocianim poście czuję swoje klimaty :))) Pozdrawiam i na bank tu jeszcze zajrzę...
OdpowiedzUsuń