Mała - wielka zmiana w kuchni

Mam, nareszcie mam! Wiecie, co mnie tak cieszy? Parapet kuchennego okna. Tak, wiem że to dziwne, ale naprawdę nie mogłam się go doczekać.


Kuchennego okna w pierwotnych planach wcale nie było. Wymyśliłam je ad hoc, kiedy pojechaliśmy po okna do salonu. Zobaczyłam w kącie warsztatu to małe okienko i uparłam się, że bez niego nie wsiadam do samochodu.  Nasz majster usłyszawszy, że mam je zamiar zamontować w kuchni mało zawału nie dostał, bo tam miejsca tyle co kot napłakał. Ale jak widać na fotkach, zmieściło się.
To był fantastyczny pomysł. Spoglądanie przez okno podczas parzenia porannej kawy - bezcenne.
Czasem wpadający do nas goście zanim wejdą witają się gromkim "Dzień dobry" właśnie przez otwarte kuchenne okno.

Przed zamocowaniem parapetu.

Problematyczny okazał się parapet. Majster zaproponował kafelki, ale ja oczyma wyobraźni widziałam drewnianą, grubą dechę. Tylko jak ją tu wcisnąć?
Znów pomógł mi przypadek. Podczas porządków w garażu znalazłam kawałek drewnianego stopnia schodów. Niezbyt gruba deseczka z frontem udającym grubą dechę. Drżącymi z emocji rękami złapałam miarkę, chwila stresu i BINGO! Nie tylko się zmieści, ale po delikatnym podcięciu lekko zajdzie na boki otworu okiennego. Co prawda na sam proces dopasowania wymiarów i zamontowania przyszło mi poczekać kilka miesięcy (zawsze znajdzie się coś pilniejszego), ale było warto.


Komentarze

Popularne posty