Płot nowy - gotowy!
Zabieraliśmy się do tej wymiany od dłuższego czasu i ciągle odkładaliśmy ostateczną decyzję: jaki ma być ten nowy płot? W pasującym do siedliska stylu, to na pewno, ale konkretnie to jaki? Ze sztachetek czy okorków, a może jednak siatka na słupkach? Siatka jest mało efektowna ale tania, sztachety efektowne ale kosztowne. No i oczywiście trzeba było wziąć pod uwagę, że nowy płot powinien przetrwać co najmniej kilka lat, ładnie wyglądać i nie zepsuć nam widoku na otaczające siedlisko łąki. Czy się udało? Sami oceńcie.
Do tej pory nasze obejście okalał stary drewniany płot. Wyglądał sielsko, ale słupki i belki były już mocno zmurszałe, więc kilka razy w sezonie musieliśmy go podpierać i łatać. Na dodatek kilka razy zimowy wiatr przewrócił nam obluzowane przęsła płotu na krzewy porzeczek lub młode drzewka wiśni. Z roku na rok potrzeba wymiany była coraz bardziej paląca.
Zależało nam na tym, żeby posadowić płot na solidnych słupkach, przęsła zrobić jak najbardziej ażurowe a równocześnie tak zabezpieczyć dolną część ogrodzenia, żeby nie przechodziły nam na posesję zające. Co prawda lubimy naszych długouchych sąsiadów z łąki, ale szkody wyrządzane młodym drzewkom doprowadzały nas co wiosna na skraj rozpaczy.
Po długich naradach, przekopywaniu stron internetowych w poszukiwaniu inspiracji i sprawdzeniu dostępnych w okolicy materiałów zdecydowaliśmy się na prosty płot w stylu farmerskim i gęstą siatkę leśną zamocowaną w połowie wysokości płotu.
"Operacja płot" z różnymi przerwami trwała kilkanaście tygodni. W tym czasie trzeba było zlikwidować stare słupy i przęsła, wyciąć wplataną w sztachety część krzewów bzu, pociąć na kawałki a potem wynieść rosnąca na skraju działki starą gruszę, która okazała się zupełnie pusta w środku i wiatr ją złożył. Wielkie porządki wzdłuż planowanego ogrodzenia okazały się niezwykle czasochłonne. Kopanie dołków pod słupy na 400 metrowej trasie zdawało się nie mieć końca. Na szczęście nasza ekipa była wytrwała i podchodziła z humorem do każdej kolejnej nieprzewidzianej przeszkody. Zasmołowane słupy stanęły wreszcie na miejscu i mogliśmy się przekonać, że decyzja była słuszna. Nawet bez poziomych żerdzi widok był imponujący.
Słupy i żerdzie zostały pomalowane olejem lnianym ze smołą drzewną. Użyliśmy gotowej mieszanki Green Barn Paints, która zawiera 20% smoły rozpuszczonej w oleju lnianym. Szczególnie hojnie potraktowaliśmy miejsca przecięcia drewna, bo tam chłonność jest największa. Nad siedliskiem przez kilka dni unosił się zapach wędzonego drewna, jak za starych dobrych czasów, który pewnie jeszcze pamiętają stojące tu budynki.
Smoła drzewna jest antyseptyczna, dlatego dawniej używało się jej do konserwowania drewna. Sama smoła jest gęsta i nigdy w pełni nie zastyga, więc smołowane przedmioty (np. łodzie) latem potrafiły się lepić i brudziły wszystko dookoła. Olej lniany zasycha wewnątrz drewna i w ten sposób stanowi barierę dla wody. Olej ze smołą zachowuje część antyseptycznych i ochronnych właściwości smoły ale podobnie jak sam olej lniany wysycha i nie brudzi. Drewno nabiera ciemniejszej barwy, słoje się pięknie eksponują.
Olej ze smołą ma za zadanie utrudnić wodzie penetrowanie w głąb drewna, stabilizuje drewno wymiarowo, sprawia, że nie ma tendencji do pękania. Nie chroni natomiast przed naturalnymi zmianami związanymi z fotostarzeniem. Nasz nowy płot będzie z czasem ciemniał i szarzał, podobnie jak przez lata robił to stary płot.
Komentarze
Prześlij komentarz